Kiedy moje własne wspomnienie wróciło do mnie z ust innej osoby – historia jednej kolacji, która zmieniła wszystko
– No i wtedy, wyobraź sobie, cała sala spojrzała na mnie, a ja stałam tam z rozpiętym rozporkiem i kawałkiem papieru toaletowego wystającym z buta! – śmiała się Marta, a ja próbowałem nie zakrztusić się zupą. Jej śmiech był zaraźliwy, a ja poczułem, że muszę dorzucić coś od siebie. Przecież nie mogłem być gorszy.
– To nic! – przerwałem jej, unosząc palec w górę. – Posłuchaj tego: kiedyś, na studiach w Krakowie, miałem prezentację przed całą grupą. Byłem tak zestresowany, że zamiast slajdów wyświetliłem wszystkim… swoje zdjęcia z wakacji nad Bałtykiem. W samych kąpielówkach! – powiedziałem z dumą, przekonany, że to przebije jej historię.
Marta nagle przestała się śmiać. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Przez chwilę myślałem, że ją uraziłem albo przesadziłem. Ale ona tylko wyciągnęła rękę i położyła ją na mojej dłoni.
– Michał… – zaczęła cicho. – Czy ty właśnie opowiedziałeś moją historię?
Zamarłem. Przez chwilę próbowałem sobie przypomnieć, czy to możliwe. Ale przecież to było moje wspomnienie! Przynajmniej tak mi się wydawało. Zacząłem gorączkowo analizować szczegóły: sala wykładowa na AGH, projektor, zdjęcia znad morza… Ale przecież Marta studiowała na AGH! Czy to możliwe, że nasze historie się pomieszały?
– Czekaj… – powiedziałem niepewnie. – To ty byłaś wtedy na tej prezentacji? Może to był przypadek?
Marta wybuchnęła śmiechem. – Michał, to ja byłam tą osobą na zdjęciach! To był mój laptop! Ty wtedy prowadziłeś prezentację za mnie, bo byłam chora!
Zrobiło mi się gorąco. Przez lata opowiadałem tę historię jako swoją własną anegdotę, nieświadomie przejmując czyjeś wspomnienie. Poczułem się jak oszust, choć przecież nie miałem złych intencji.
– Boże… Marta, przepraszam! – wyjąkałem. – Naprawdę myślałem, że to mi się przydarzyło.
– Wiesz co? – odpowiedziała z uśmiechem. – To chyba najlepszy dowód na to, jak bardzo nasze życia się przeplatają. I jak łatwo można pomylić własne wspomnienia z cudzymi.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. W restauracji zrobiło się ciszej, kelner przyniósł drugie danie. Ja jednak nie mogłem przestać myśleć o tym dziwnym splocie losów. Przypomniałem sobie dzieciństwo w Nowej Hucie, gdzie każdy znał każdego i plotki rozchodziły się szybciej niż tramwaje. Moja mama zawsze powtarzała: „Pamiętaj, żeby nie powtarzać cudzych historii jako swoje!” A jednak właśnie to zrobiłem.
– Wiesz co jest najdziwniejsze? – odezwała się Marta po chwili. – Że przez lata myślałam o tym wydarzeniu jak o największej kompromitacji w moim życiu. A teraz… dzięki tobie mogę się z tego śmiać.
Uśmiechnąłem się niepewnie. – Może to znak, że powinniśmy częściej dzielić się swoimi wpadkami? Może wtedy mniej by nas bolały?
Marta skinęła głową. – Albo przynajmniej sprawdzać, czyja to historia, zanim zaczniemy ją opowiadać!
Śmialiśmy się jeszcze długo tego wieczoru. Ale kiedy wracałem do domu przez Planty, nie mogłem przestać myśleć o tym, jak łatwo można zatracić granicę między własnym życiem a cudzymi przeżyciami. Czy naprawdę pamiętałem tamten dzień tak dokładnie? Czy może przez lata słysząc tę historię od innych, wmówiłem sobie, że to ja byłem bohaterem tej kompromitacji?
W domu czekała na mnie mama. Siedziała przy stole i rozwiązywała krzyżówki.
– I jak randka? – zapytała bez podnoszenia wzroku.
– Zaskakująca – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
– Znowu coś narozrabiałeś?
– Tym razem chyba bardziej pomieszałem wspomnienia niż narozrabiałem.
Mama spojrzała na mnie uważnie. – Pamiętaj, Michałku: prawda zawsze wyjdzie na jaw. Nawet jeśli czasem sami nie wiemy, jaka ona jest.
Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o Marcie i o tym, jak nasze losy splotły się w tak dziwny sposób. O tym, ile jeszcze historii noszę w sobie, które być może wcale nie są moje. I czy to źle? Czy może właśnie dzięki temu jesteśmy sobie bliżsi?
Czasem zastanawiam się: ile naszych wspomnień naprawdę należy do nas? A ile tylko pożyczamy od innych ludzi? Może właśnie w tych pomyłkach kryje się prawdziwa bliskość?