Zdradzona przez Przyjaciółkę: Jak Magda Wyrzuciła Mnie z Wesela, Bo Nie Pasowałam do Jej Wizji

– Nie mogę w to uwierzyć, Magda! – krzyknęłam do telefonu, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Naprawdę to robisz? Po tylu latach?

Po drugiej stronie słyszałam tylko ciężki oddech. Magda milczała przez chwilę, a potem jej głos zabrzmiał chłodno, jakby rozmawiała z kimś obcym:

– Przepraszam, Anka. Po prostu… to nie pasuje. Chcę, żeby wszystko było idealnie. Ty… ty nie wpisujesz się w mój pomysł na ślub.

Wtedy zrozumiałam, że wszystko, co budowałyśmy przez lata – wspólne noce przy winie, rozmowy do rana, wsparcie w najgorszych chwilach – właśnie się rozpada. Magda była moją najlepszą przyjaciółką od liceum. Razem przeżyłyśmy pierwsze miłości, rozstania, egzaminy na studiach i śmierć mojego taty. To ona trzymała mnie za rękę, kiedy nie miałam siły wstać z łóżka. A teraz… wyrzucała mnie z własnego wesela, bo nie podobał jej się mój wygląd.

Nie jestem modelką. Mam nadwagę, noszę okulary i nie zawsze potrafię dobrać idealny makijaż. Ale nigdy nie sądziłam, że to będzie miało znaczenie dla osoby, która zna mnie na wylot. Magda zawsze była tą piękną – szczupła, zadbana, z włosami jak z reklamy szamponu. Ale nigdy nie czułam się przy niej gorsza. Przynajmniej do dziś.

Wróciłam do mieszkania i rzuciłam telefon na kanapę. Mama spojrzała na mnie z troską:

– Co się stało, Aniu?

Nie potrafiłam odpowiedzieć. Zamiast tego wybuchłam płaczem. Mama przytuliła mnie mocno.

– Ona nie jest ciebie warta – powiedziała cicho. – Prawdziwa przyjaciółka nigdy by ci tego nie zrobiła.

Ale ja nie chciałam tego słyszeć. Chciałam tylko cofnąć czas i usłyszeć od Magdy: „To był głupi żart! Oczywiście, że będziesz moją świadkową!”

Przez kolejne dni chodziłam jak cień. W pracy nie mogłam się skupić, a wieczorami patrzyłam w sufit, analizując każdą rozmowę z Magdą z ostatnich miesięcy. Czy coś przeoczyłam? Czy naprawdę byłam dla niej tylko dodatkiem do zdjęć? Może zawsze patrzyła na mnie z politowaniem?

W końcu zebrałam się na odwagę i napisałam do niej długą wiadomość:

„Magda, boli mnie to, co zrobiłaś. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami na dobre i złe. Jeśli mój wygląd jest dla ciebie problemem, to chyba nigdy nie byłaś moją prawdziwą przyjaciółką.”

Odpisała krótko:

„Przepraszam. Chcę po prostu mieć piękne zdjęcia i wspomnienia. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.”

Piękne zdjęcia… Czy naprawdę byłam aż taką skazą na jej idealnym obrazku?

W pracy zaczęły się pytania:

– I jak przygotowania do wesela Magdy? – zagadnęła Kasia z działu obok.

Zacisnęłam usta.

– Nie idę – odpowiedziałam cicho.

Kasia spojrzała na mnie zdziwiona:

– Jak to? Przecież miałaś być świadkową!

Wzruszyłam ramionami i uciekłam do łazienki. Tam pozwoliłam sobie na kolejną porcję łez.

Wieczorem zadzwonił Bartek – mój brat.

– Słyszałem o Magdzie… – zaczął ostrożnie. – Słuchaj, Anka, nie możesz pozwolić, żeby ktoś cię tak traktował. Jesteś wartościowa taka, jaka jesteś.

– Łatwo ci mówić – mruknęłam. – Ty zawsze byłeś tym lubianym, przystojnym…

– Ale ty masz coś więcej – upierał się Bartek. – Masz serce. I to jest ważniejsze niż wygląd.

Chciałam mu uwierzyć, ale wciąż czułam się jak śmieć.

Dzień ślubu nadszedł szybciej niż myślałam. Przeglądałam Instagram i widziałam zdjęcia Magdy otoczonej szczupłymi druhnami w identycznych sukienkach. Uśmiechała się szeroko, a pod zdjęciem setki komentarzy: „Wyglądasz jak księżniczka!”, „Najpiękniejsza panna młoda!”

Zamknęłam aplikację i poczułam ukłucie zazdrości oraz żalu. Przez chwilę miałam ochotę napisać coś złośliwego pod jej zdjęciem, ale powstrzymałam się.

Kilka dni później spotkałam przypadkiem Paulinę – koleżankę ze studiów.

– Anka! Co u ciebie? Czemu nie było cię na weselu Magdy?

Westchnęłam ciężko.

– Długa historia… Powiedzmy tylko, że już nie jesteśmy przyjaciółkami.

Paulina spojrzała na mnie ze współczuciem.

– Wiesz co? Ja też kiedyś straciłam kogoś bliskiego przez głupie uprzedzenia. Ale potem poznałam ludzi, którzy widzą we mnie coś więcej niż tylko wygląd.

Te słowa zapadły mi w pamięć.

Zaczęłam powoli wracać do siebie. Zapisałam się na zajęcia z jogi – nie po to, żeby schudnąć dla kogoś innego, ale żeby poczuć się lepiej sama ze sobą. Poznałam tam Martę i Olę – dziewczyny zupełnie inne niż Magda: szczere, otwarte i pełne empatii.

Pewnego wieczoru siedziałyśmy razem na ławce w parku.

– Wiesz co? – powiedziała Marta. – Ludzie czasem nas zawodzą, ale to nie znaczy, że my jesteśmy gorsi.

Uśmiechnęłam się pierwszy raz od dawna naprawdę szczerze.

Minęło kilka miesięcy. Nadal czasem myślę o Magdzie i o tym, jak łatwo można stracić coś ważnego przez powierzchowność i egoizm. Ale już nie płaczę. Nauczyłam się stawiać granice i doceniać siebie taką, jaka jestem.

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy naprawdę warto zmieniać się dla kogoś innego? Czy przyjaźń oparta na wyglądzie to w ogóle przyjaźń? Może lepiej być samemu niż otaczać się ludźmi, którzy widzą tylko powierzchnię?