Odkryłam, że mężczyzna mojego życia ma żonę. Zemsta była słodka, ale czy warto było?

— Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonów wieczorem? — zapytałam Marcina, patrząc mu prosto w oczy. Siedzieliśmy w naszej ulubionej kawiarni na Mokotowie, a ja czułam, jak moje serce wali jak oszalałe. On spuścił wzrok na filiżankę i przez chwilę milczał.

— Wiesz, mam ostatnio dużo pracy… — wymamrotał, ale już wiedziałam, że kłamie. Od tygodni czułam, że coś jest nie tak. Jego wiadomości stawały się coraz rzadsze, a spotkania coraz krótsze. Zawsze kończyły się przed osiemnastą. Zawsze miał wymówkę.

Poznaliśmy się przypadkiem — ja przyszłam po kawę w przerwie na lunch, on stał przede mną w kolejce. Uśmiechnął się do mnie i zapytał, czy może postawić mi kawę. Był czarujący, dowcipny, miał ten błysk w oku, który sprawiał, że czułam się wyjątkowa. Zaczęliśmy spotykać się regularnie — najpierw na kawie, potem na spacerach po Łazienkach, aż w końcu wylądowaliśmy razem w moim mieszkaniu.

Przez kilka miesięcy byłam szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Marcin był czuły, troskliwy, zawsze wiedział, jak poprawić mi humor. Opowiadał o swoim dzieciństwie w Lublinie, o pracy w agencji reklamowej, o marzeniach o własnym domu nad jeziorem. Nigdy jednak nie wspominał o rodzinie. Kiedy pytałam o święta czy wakacje, zawsze zbywał temat.

Pewnego dnia przyszłam do kawiarni wcześniej niż zwykle. Zobaczyłam go przez szybę — siedział przy stoliku z kobietą i małym chłopcem. Śmiali się razem, a Marcin wyglądał na szczęśliwego. Poczułam ukłucie zazdrości i niepewności. Kiedy kobieta pocałowała go w policzek, wszystko stało się jasne.

Wyszłam na zewnątrz i zadzwoniłam do przyjaciółki:

— Anka, on ma rodzinę! Widziałam ich razem! — głos mi się łamał.

— Musisz z nim porozmawiać. Nie możesz tak tego zostawić — odpowiedziała stanowczo.

Wieczorem napisałam do Marcina: „Musimy porozmawiać. Jutro. Bez wymówek.”

Spotkaliśmy się następnego dnia. Był spięty, unikał mojego wzroku.

— Kim była ta kobieta? — zapytałam bez ogródek.

Zbladł.

— To… moja żona. I syn — wyszeptał.

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Wszystko we mnie krzyczało: „Uciekaj!” Ale zostałam.

— Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego kłamałeś? — łzy napływały mi do oczu.

— Nie chciałem cię zranić… To wszystko wymknęło się spod kontroli…

Nie słuchałam już jego tłumaczeń. Wyszłam z kawiarni i przez kilka dni nie mogłam spać ani jeść. Czułam się upokorzona i oszukana. Przez głowę przelatywały mi setki myśli: „Czy ona wie? Czy jestem tylko kolejną przygodą?”

W końcu postanowiłam działać. Nie zamierzałam być ofiarą.

Znalazłam profil jego żony na Facebooku — Katarzyna Nowak-Majewska. Przeglądałam jej zdjęcia: rodzinne wakacje nad morzem, urodziny syna, wspólne święta. Poczułam gniew i żal jednocześnie.

Napisałam do niej wiadomość:

„Dzień dobry, Katarzyno. Przepraszam, że piszę w takiej sprawie, ale myślę, że powinna Pani wiedzieć: Pani mąż od kilku miesięcy spotyka się ze mną. Nie wiedziałam o Waszym małżeństwie.”

Nie spałam całą noc, czekając na odpowiedź. Rano dostałam krótką wiadomość:

„Dziękuję za szczerość. Wiedziałam.”

To jedno zdanie wywróciło mój świat do góry nogami jeszcze raz. Ona wiedziała. A jednak trwała przy nim.

Kilka dni później Marcin zadzwonił do mnie z nieznanego numeru.

— Co ty zrobiłaś?! Katarzyna chce rozwodu! Straciłem wszystko przez ciebie!

— Przez mnie? To ty mnie okłamywałeś! — krzyknęłam do słuchawki.

— Mogliśmy być razem… Gdybyś tylko poczekała…

Rozłączyłam się bez słowa.

Przez kolejne tygodnie czułam pustkę i żal. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam. Czy moja zemsta miała sens? Czy naprawdę chciałam zniszczyć jego rodzinę?

Spotkałam się z Anką na piwie.

— Zrobiłaś to dla siebie — powiedziała spokojnie. — On cię zranił i musiał ponieść konsekwencje.

Ale ja nie byłam pewna. Wciąż widziałam twarz Katarzyny i ich syna. Czy naprawdę chciałam być tą kobietą?

Dziś patrzę na to wszystko z dystansem. Wiem jedno: nie pozwolę już nikomu sobą manipulować ani kłamać mi prosto w oczy. Ale czy zemsta naprawdę przynosi ulgę? Czy warto było niszczyć czyjeś życie dla własnej satysfakcji?

Czasem zastanawiam się: czy gdybym wtedy uciekła bez słowa, byłoby mi lżej? Czy wybralibyście zemstę czy milczenie?